"-A nie sądzisz- uśmiechnął się- że moja
niewiara w sens takiego transu z góry przekreśla jego celowość?
-Nie, nie sądzę. A wiesz, dlaczego?
-Nie.
Nenneke pochyliła się, spojrzała mu w oczy, z
dziwnym uśmiechem na bladych wargach.
-Bo byłby to pierwszy znany mi dowód na to, że
niewiara ma jakąkolwiek moc."
-Jest zupełnie inny. Mniej
tajemniczy. Wszyscy o wszystkich mogą dowiedzieć się wszystkiego ot tak. O nic
właściwie nie trzeba się specjalnie starać. Ale rządzą nim pieniądze. Nawet nie
ci, którzy je mają. Tylko pieniądze.
-Sądzisz, że w tym świecie jest inaczej? Naiwna.
Wszędzie, gdzie są ludzie, świat właśnie tak wygląda. Może być różnie; inny
poziom rozwoju cywilizacji, inne ubrania, ballady, ale tak naprawdę jest
zupełnie tak samo. Jakkolwiek to brzmi. Każdy świat jest taki sam.
Triss zapinała guziki brązowej
sukienki, w którą mnie wcisnęła. Nie miałam pojęcia, jak wyglądam, bo w małej,
obwieszonej ziołami izdebce nie było nawet okruszynki lustra, ale czułam się
genialnie. Zawsze marzyłam o takich strojach. Miałam siedemnaście lat z hakiem,
a ciągle wyobrażałam sobie zamki, suknie do ziemi i...
-Triss...- zaczęłam niepewnie.- Triss, co to
jest?
Na stole, obok mojego telefonu
i słuchawek siedziało Coś. Tak. Coś było dobrym określeniem. Siedziało,
wpatrywało się łakomie swoimi okrągłymi, czekoladowymi, połyskującymi
iskierkami ślepiami w komórkę. Żółta kępka włosów sterczała Cosiowi na czubku
głowy jak miotełka do kurzu. Podobne do ludzkich, ale zielonawe łapki zacierały
palcami, wyciągając się w kierunku telefonu.
-Zooostaw to!- wyrwałam się w stronę stołu.
Złapałam komórkę i słuchawki, zanim maleństwo, niewiele większe od miesięcznego
kota, przykleiło do nich paluszki.
-To imp- odparła spokojnie Triss.- Ma na imię
Skierka.
-Imp?
-Czarodziejki często mają impy. To małe skrzaty,
pomagające w różnych drobiazgach. Posypują piaskiem atrament, ostrzą pióra,
przyszywają guziki... Sama mogłabym to zrobić machnięciem palca, ale obecność
impa dobrze wpływa na moc.
-Urocze- mruknęłam, ściskając nokię w dłoni.
-Musisz uważać. Lubi takie drobiazgi- dodała
Triss.- Właściwie...
Chciała zapytać, co to jest.
Ale głupio było jej się przyznać, że nie wie.
-Nazywa się telefon. Każdy taki ma. I każdy ma
swój numer. Wpisujesz ten numer i możesz porozmawiać z jego właścicielem, nawet
jeśli jest baaardzo daleko- wyjaśniłam.- Mam tam też muzykę, a słuchawki...
Popatrz, słuchawki podłączam tu. Weź jedną. Nie bój się, weź i włóż do ucha...
Słyszysz?
-Mówiłaś, że u was nie ma magii- zauważyła Triss,
oddając mi słuchawkę, z której dobiegało istne dźwiękowe pandemonium.
-Jaka to magia... Technika. Zwykła konstrukcja
jak... Jak żuraw studzienny, tylko trochę bardziej.
Triss popatrzyła na mnie
sceptycznie. Nasze oczy spotkały się i nagle wybuchłyśmy śmiechem.
-Widziałaś to?- zapytałam.
-Jaskra.
-Tak.
-Przy żurawiu.
-Tak!- Śmiech Triss był dźwięczny i rozbrajająco
szczery.- Skąd to wszystko wiesz? Skąd znasz Jaskra?
-Ciebie też znam, Triss- powiedziałam niepewnie.
To musi dla nich strasznie dziwnie wyglądać. Zjawiam się z hukiem i wiem o nich
rzeczy, których sami nawzajem o sobie nie wiedzą. Co mogą sobie pomyśleć? Co
mogą mi zrobić?
-Nic ci nie zrobię- zapewniła. No tak, czyta
mnie.
-Znam Ciebie, Jaskra... Znam Geralta...-
zawahałam się.- Czytałam o was.
Jej pytające spojrzenie
strasznie mieszało mi w głowie.
-W książkach. Ale u nas... U nas to jest inaczej.
Jesteście- szukałam dobrego słowa- nierealni. Nie istniejecie. A właściwie to
nie tak... Nie wierzy się, że istniejecie. Nie wierzy się w magię. Ludzie są
ślepi. Szybciej uwierzą w Latającego Potwora Spaghetti, niż w to, że gdzieś
jest inny świat, równoległy, że można zaprzeczyć nauce, że są...nieludzie. To
bardzo smutny świat, Triss. A ja...
-Jesteś inna?
-Nie. Po prostu ja was kocham.
Zapadła cisza. Uświadomiłam
sobie, jak melodramatycznie to wszystko brzmiało. Ale czy to nie prawda? Czy
moja rzeczywistość taka nie była? Była. Pusta. Ograniczona. Określona. A
określać, to właśnie ograniczać. Tutaj nikt nie ustalał granic możliwości. Nikt
nie wyznaczył przecież wyobraźni, dokąd może się posunąć.
-Znam was. Tylko trochę. Tylko z liter. Triss...
-Jeszcze nie wiesz, jakie to niebezpieczne-
podeszła do mnie.- Igranie z mocą. Z przeznaczeniem.
-Nie wierzę w przeznaczenie- popatrzyłam jej w
oczy.
-Powinnaś wiedzieć...
-Geralt i Ciri nie są tego dowodem. Nie istnieje
coś takiego jak...
-Nie jest dobrze!- Vadimir wpadł zdyszany do
izby.- Venzlav podsunął się do Wstążki. Reszty jeszcze nie ma, ale Evryll stawi
się lada chwila. Ekkehard i Viraxas jeszcze się wahają, ale nie ma zbytnich
nadziei, że nie dołączą do Brugge i Verden. Venzlav ma na usługach czarodzieja.
To on rozpoznał w błysku i wstrząsie wyplucie portalu. Rozsiano panikę, że
wiedźmy z Brokilonu szykują się do ataku.
-A Eithné?
-Chce odeprzeć atak.
-Co?!
-Scoia'tael też. Są z nami.
-Vadimir, to przecież głupota!
-To konieczność.
-Wszyscy zginą! Nie widzisz tego?
-Nie oddamy przecież Brokilonu, bo...z całym
szacunkiem, jakiś wymachujący kijem idiota w babskiej kiecce wmawia ludziom, że
driady chcą wojny! Triss!
-To przeze mnie- jęknęłam, a łzy napłynęly mi do
oczu.
Moc wiary.
*
-Dużo się zmieniło- zauważyłam, patrząc, jak
dziewczęta w sukienkach z pozszywanych kawałków zieleni, wykonują rozkazy Pani
Brokilonu. Nie widać było śladu paniki czy strachu. Driady były spokojne i...
Zmarszczone, dumne czoła nie wróżyły najeźdźcom niczego dobrego.
-Co masz na myśli?
-Wiewiórki, wiedźmini, ty... Jesteście tu. W
Brokilonie. Żyjecie. Macie prawo wychodzić...
-Bo wiesz... Nie tylko tutaj jest inaczej. Nie
wiem, jaki był nasz świat, gdy go...przeczytałaś, ale... Nie ma już podziału na
ludzi i nieludzi. Po dwóch stronach stoi tolerancja i zabobon.
-Mądrość i głupota- dodałam.
-Tak. Otwartość i zamknięcie, niezrozumienie. I
jeśli chcemy dalej żyć trzeba się łaczyć.
-Tylko anioły mają dwa skrzydła...
-Co?
-Każdy z nas ma tylko jedno. Musimy latać razem.
-Trafne stwierdzenie.- Triss wbiła we mnie
spojrzenie.- Jesteś pewna, że nie wierzysz w przeznaczenie?
-Tak. To wybory, trafne i błędne, decydują, po
której lądujesz stronie.
-Więc skąd się tu wzięłaś? Teraz?
-Teraz kiedy to się dzieje? Przecież to stało się
przeze mnie...
-Bo może to przeznaczenie?
-To wiara, że się uda. Wiara, Triss. Bo potrzeba
czegoś więcej niż samego przeznaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz