poniedziałek, 10 czerwca 2013

"Wstążka"- II


"-A nie sądzisz- uśmiechnął się- że moja niewiara w sens takiego transu z góry przekreśla jego celowość?
-Nie, nie sądzę. A wiesz, dlaczego?
-Nie.
Nenneke pochyliła się, spojrzała mu w oczy, z dziwnym uśmiechem na bladych wargach.
-Bo byłby to pierwszy znany mi dowód na to, że niewiara ma jakąkolwiek moc."


-Jest zupełnie inny. Mniej tajemniczy. Wszyscy o wszystkich mogą dowiedzieć się wszystkiego ot tak. O nic właściwie nie trzeba się specjalnie starać. Ale rządzą nim pieniądze. Nawet nie ci, którzy je mają. Tylko pieniądze.
-Sądzisz, że w tym świecie jest inaczej? Naiwna. Wszędzie, gdzie są ludzie, świat właśnie tak wygląda. Może być różnie; inny poziom rozwoju cywilizacji, inne ubrania, ballady, ale tak naprawdę jest zupełnie tak samo. Jakkolwiek to brzmi. Każdy świat jest taki sam.
Triss zapinała guziki brązowej sukienki, w którą mnie wcisnęła. Nie miałam pojęcia, jak wyglądam, bo w małej, obwieszonej ziołami izdebce nie było nawet okruszynki lustra, ale czułam się genialnie. Zawsze marzyłam o takich strojach. Miałam siedemnaście lat z hakiem, a ciągle wyobrażałam sobie zamki, suknie do ziemi i...
-Triss...- zaczęłam niepewnie.- Triss, co to jest?
Na stole, obok mojego telefonu i słuchawek siedziało Coś. Tak. Coś było dobrym określeniem. Siedziało, wpatrywało się łakomie swoimi okrągłymi, czekoladowymi, połyskującymi iskierkami ślepiami w komórkę. Żółta kępka włosów sterczała Cosiowi na czubku głowy jak miotełka do kurzu. Podobne do ludzkich, ale zielonawe łapki zacierały palcami, wyciągając się w kierunku telefonu.
-Zooostaw to!- wyrwałam się w stronę stołu. Złapałam komórkę i słuchawki, zanim maleństwo, niewiele większe od miesięcznego kota, przykleiło do nich paluszki.
-To imp- odparła spokojnie Triss.- Ma na imię Skierka.
-Imp?
-Czarodziejki często mają impy. To małe skrzaty, pomagające w różnych drobiazgach. Posypują piaskiem atrament, ostrzą pióra, przyszywają guziki... Sama mogłabym to zrobić machnięciem palca, ale obecność impa dobrze wpływa na moc.
-Urocze- mruknęłam, ściskając nokię w dłoni.
-Musisz uważać. Lubi takie drobiazgi- dodała Triss.- Właściwie...
Chciała zapytać, co to jest. Ale głupio było jej się przyznać, że nie wie.
-Nazywa się telefon. Każdy taki ma. I każdy ma swój numer. Wpisujesz ten numer i możesz porozmawiać z jego właścicielem, nawet jeśli jest baaardzo daleko- wyjaśniłam.- Mam tam też muzykę, a słuchawki... Popatrz, słuchawki podłączam tu. Weź jedną. Nie bój się, weź i włóż do ucha... Słyszysz?
-Mówiłaś, że u was nie ma magii- zauważyła Triss, oddając mi słuchawkę, z której dobiegało istne dźwiękowe pandemonium.
-Jaka to magia... Technika. Zwykła konstrukcja jak... Jak żuraw studzienny, tylko trochę bardziej.
Triss popatrzyła na mnie sceptycznie. Nasze oczy spotkały się i nagle wybuchłyśmy śmiechem.
-Widziałaś to?- zapytałam.
-Jaskra.
-Tak.
-Przy żurawiu.
-Tak!- Śmiech Triss był dźwięczny i rozbrajająco szczery.- Skąd to wszystko wiesz? Skąd znasz Jaskra?
-Ciebie też znam, Triss- powiedziałam niepewnie. To musi dla nich strasznie dziwnie wyglądać. Zjawiam się z hukiem i wiem o nich rzeczy, których sami nawzajem o sobie nie wiedzą. Co mogą sobie pomyśleć? Co mogą mi zrobić?
-Nic ci nie zrobię- zapewniła. No tak, czyta mnie.
-Znam Ciebie, Jaskra... Znam Geralta...- zawahałam się.- Czytałam o was.
Jej pytające spojrzenie strasznie mieszało mi w głowie.
-W książkach. Ale u nas... U nas to jest inaczej. Jesteście- szukałam dobrego słowa- nierealni. Nie istniejecie. A właściwie to nie tak... Nie wierzy się, że istniejecie. Nie wierzy się w magię. Ludzie są ślepi. Szybciej uwierzą w Latającego Potwora Spaghetti, niż w to, że gdzieś jest inny świat, równoległy, że można zaprzeczyć nauce, że są...nieludzie. To bardzo smutny świat, Triss. A ja...
-Jesteś inna?
-Nie. Po prostu ja was kocham.
Zapadła cisza. Uświadomiłam sobie, jak melodramatycznie to wszystko brzmiało. Ale czy to nie prawda? Czy moja rzeczywistość taka nie była? Była. Pusta. Ograniczona. Określona. A określać, to właśnie ograniczać. Tutaj nikt nie ustalał granic możliwości. Nikt nie wyznaczył przecież wyobraźni, dokąd może się posunąć.
-Znam was. Tylko trochę. Tylko z liter. Triss...
-Jeszcze nie wiesz, jakie to niebezpieczne- podeszła do mnie.- Igranie z mocą. Z przeznaczeniem.
-Nie wierzę w przeznaczenie- popatrzyłam jej w oczy.
-Powinnaś wiedzieć...
-Geralt i Ciri nie są tego dowodem. Nie istnieje coś takiego jak...
-Nie jest dobrze!- Vadimir wpadł zdyszany do izby.- Venzlav podsunął się do Wstążki. Reszty jeszcze nie ma, ale Evryll stawi się lada chwila. Ekkehard i Viraxas jeszcze się wahają, ale nie ma zbytnich nadziei, że nie dołączą do Brugge i Verden. Venzlav ma na usługach czarodzieja. To on rozpoznał w błysku i wstrząsie wyplucie portalu. Rozsiano panikę, że wiedźmy z Brokilonu szykują się do ataku.
-A Eithné?
-Chce odeprzeć atak.
-Co?!
-Scoia'tael też. Są z nami.
-Vadimir, to przecież głupota!
-To konieczność.
-Wszyscy zginą! Nie widzisz tego?
-Nie oddamy przecież Brokilonu, bo...z całym szacunkiem, jakiś wymachujący kijem idiota w babskiej kiecce wmawia ludziom, że driady chcą wojny! Triss!
-To przeze mnie- jęknęłam, a łzy napłynęly mi do oczu.
Moc wiary.
*
-Dużo się zmieniło- zauważyłam, patrząc, jak dziewczęta w sukienkach z pozszywanych kawałków zieleni, wykonują rozkazy Pani Brokilonu. Nie widać było śladu paniki czy strachu. Driady były spokojne i... Zmarszczone, dumne czoła nie wróżyły najeźdźcom niczego dobrego.
-Co masz na myśli?
-Wiewiórki, wiedźmini, ty... Jesteście tu. W Brokilonie. Żyjecie. Macie prawo wychodzić...
-Bo wiesz... Nie tylko tutaj jest inaczej. Nie wiem, jaki był nasz świat, gdy go...przeczytałaś, ale... Nie ma już podziału na ludzi i nieludzi. Po dwóch stronach stoi tolerancja i zabobon.
-Mądrość i głupota- dodałam.
-Tak. Otwartość i zamknięcie, niezrozumienie. I jeśli chcemy dalej żyć trzeba się łaczyć.
-Tylko anioły mają dwa skrzydła...
-Co?
-Każdy z nas ma tylko jedno. Musimy latać razem.
-Trafne stwierdzenie.- Triss wbiła we mnie spojrzenie.- Jesteś pewna, że nie wierzysz w przeznaczenie?
-Tak. To wybory, trafne i błędne, decydują, po której lądujesz stronie.
-Więc skąd się tu wzięłaś? Teraz?
-Teraz kiedy to się dzieje? Przecież to stało się przeze mnie...
-Bo może to przeznaczenie?
-To wiara, że się uda. Wiara, Triss. Bo potrzeba czegoś więcej niż samego przeznaczenia.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz